„Tu i ówdzie widać jaskrawe plamki, czerwone, żółte, zielonawe i czarne. To pył kwietny, produkt miłosnej twórczości wszystkich wiosennych kwiatów, zgromadzony w pryzmatach przejrzystych komórek. Wokół, jak oko sięgnąć zdoła, spoczywa zmagazynowany w dwudziestu tysiącach zbiorników zamkniętych szczelnie, podobnych do długich draperii złotych, sztywnych i nieruchomych, miód kwietniowy, najczystszy i najwonniejszy produkt, którego użyć wolno jeno w ostatecznej opresji głodu.”
M. Maeterlinck, „Życie pszczół”Dziesięć tysięcy lat temu zgrabną linią narysowano na ścianie jaskini Araña pszczelarkę podczas wybierania miodu dzikim pszczołom, które są tu, na Ziemi, od ponad stu milionów lat.
Praktyka pszczelarska to nauka długa i uważna. Obserwacja każdej drobnej nawet zależności między pszczołą a rojem, rojem a matką pszczelą, rodziną pszczelą a warunkami otoczenia wskazuje na gradację relacji w naturze, której jesteśmy tylko elementem. Gatunkiem stanowiącym zagrożenie dla innych, coraz liczniejszym, najbardziej ekspansywnym, eksploatującym i wyniszczającym środowisko. Wobec powszechnego problemu wymierania pszczół prowadzenie pasieki wydaje się korzystne dla utrzymania gatunku, jednak powinno zastanawiać czy przewaga pszczół miodnych nie zaburzy przypadkiem bioróżnorodności wśród innych owadów zapylających. Trzeba powiedzieć szczerze, że ingerencja ludzka w życie pszczół od zawsze powodowana była zyskiem. O intencjach świadczy już samo nazewnictwo „hodowla pszczół” lub „pozyskiwanie miodu”. Aby myśleć ekologicznie należy pamiętać o równowadze między dobrem pszczoły a dobrem człowieka, a ta zależy od etyki pszczelarza. Etyka takowa powinna wynikać nie tyle z empatii do istot żyjących, co wydaje się oczywiste, ale także z aktualnej wiedzy naukowej dotyczącej zagrożeń życia owadów zapylających, bez których wyginiemy.
Maurice Maeterlinck napisał: „(…) wszystko przemawia za tym, że o roju nie decyduje królowa, ale sam duch ula. Dzieje się z nią coś podobnego jak z wodzami pośród ludzi. Zdaje się, że oni to wydają rozkazy, tymczasem podlegać muszą sami woli potężniejszej i bardziej nieugiętej niż ta, którą narzucają podwładnym swoim.” A my, ludzie, czy słuchamy takiegoż ducha?
Obserwowałem twory zasklepionych komórek w plastrze dojrzałego już miodu i pomyślałem, że mowa natury jest dla nas jeszcze nazbyt często niezrozumiałym komunikatem. Uzurpujemy prawo do oceny inteligencji i przypisujemy sobie najwyższą, deprecjonując inne gatunki ledwo co je poznawszy. Jeśli duch ula, wydawałoby się wbrew człowieczej logice, nakazuje opuścić pełne obfitości gniazdo w celu zwiększenia szans na przetrwanie gatunku, to czy my, ludzie, słyszymy cokolwiek? Czy jesteśmy głusi na ten przeraźliwie smutny jęk wymierającej natury?
Negocjowanie kształtu map z pszczelimi rodzinami było mozolne, przecież nie potrafimy się porozumiewać. Oczywiście było to również empirycznie ciekawe. Ich ręczne odtworzenie jest wręcz szalonym pomysłem. No cóż. Z początku średnio zadowolony z efektów pracy zaniosłem ramkę do poprawy, umieściłem ją w szeregu innych w korpusie ula, czekałem. Pszczela korekta okazała się bezlitosna, mój naniesiony kształt został wymazany, zgryziony do zera, plaster oczyszczono z ludzkiej podstępnej manipulacji. Zasklepione przeze mnie komórki plastra były wszak puste. A wiedzieć trzeba, że zasklepienie takowej komórki następuje tylko wtedy gdy zebrany nektar zostanie poddany procesom chemicznym różnych enzymów i stanie się miodem o odpowiedniej zawartości wody, którą pszczoły, podnosząc temperaturę w ulu, odparowują. Miód jest substancją higroskopijną i szczelny, nieprzepuszczający powietrza zasklep przeciwdziała ponownemu chłonięciu wody przez miód. Tak oto powstaje profetyczna kartografia, zasklep lądu na pszczelej mapie.
Pozostawiłem nakryty powałką górny korpus ula pusty. Pszczoły zbudowały w nim plastry według własnej myśli architektonicznej. Pnące się w dół eliptycznie zakończone kształty formują z wypacanego wosku, a budują je w ściśle określony sposób: tworzą zwisające grono pszczół woszczarek, które zwrócone głowami ku górze zamiera w bezruchu i wypaca wosk pod postacią maleńkich płytek, które przeżuwszy żuwaczkami uzdatniają jako budulec gniazda. Stawiają ciągnącą się w dół ścianę środkową, według której koordynują pracę przy innych. Im dalej ciągnie się język plastra, tym komórki u szczytu zostają odpowiednio pogłębione i wzmocnione. Odwróciwszy wieko spodem ku górze, aby lepiej obserwować naturalny proces budowy, pomyślałem o pszczelarce z jaskini Araña mogącej się przyglądać dzikiemu rojowi, który kierowany duchem ula wznosił w sposób swobodny swoje miasto.
Michał Smandek
Michał Smandek (ur. 1981) - doktor sztuki, artysta sztuk wizualnych, tworzy rzeźby, instalacje, fotografie. Zajmuje się współzależnością działań człowieka i natury, modyfikacjami przestrzeni, badaniem i sprawdzaniem właściwości materii. Podczas swoich podróży poszukuje miejsc niedostępnych, które stają się tłem dla działań landartowych. Na własne potrzeby zawłaszcza sytuacje o wysokim współczynniku sztuki. Jego prace bazują na wnikliwej obserwacji, świadomości czynionego gestu, przyglądaniu się ledwie zauważalnym procesom. Laureat sekcji ShowOFF Miesiąca Fotografii w Krakowie (2015), uczestnik Międzynarodowego Biennale Land Artu LAM 360° w Mongolii (2014), I Międzynarodowego Sympozjum Land Artu w Indiach (2017). Współpracuje z Rodríguez Gallery. Mieszka i pracuje w Katowicach.
kronika.org.pl | fb.com/CSWkronika
Rynek 26, Bytom